sobota, 30 czerwca 2012

Rozdział II "Sen"



Denerwujące bzyczenie muchy wybudziło z letargu dziewczynę. Kiedy tylko jej umysł do końca się przebudził, wspomnienia zaatakowały z podwójną siłą. Dziewczyna otworzyła usta, ale żaden dźwięk nie dał rady przedrzeć się przez ściśnięte gardło. Spróbowała więc otworzyć oczy, ale nie udało się. Czuła się, jakby powieki zrobione, były z ołowiu. Nastolatka oddychała głęboko, ale czuła, jak panika przemieszana z histerią, narasta w dole brzucha. Jednak strach, który wywołały wspomnienia, okazał się być silniejszy od jakichkolwiek problemów ciała. Z gardła dziewczyny wydobył się donośny krzyk. W mgnieniu oka wokół niej zapanowało poruszenie. Ktoś coś krzyczał, próbował ją uspokoić, ale na daremno. Nastolatka nie była w stanie pozbyć się wspomnień. Nacierały na nią ze wszystkich stron, czarne macki oplatały jej umysł. Jednak chwilę później ktoś wbił jej igłę w prawe zgięcie łokcia, a ciemność zassała obrazy pełne zła. Dziewczyna, zmęczona swoim własnym krzykiem, pozwoliła, by sny pozbawiły ją świadomości. Czerń utuliła ją do snu.



Miesiąc późnej


Z nieba, pokrytego ciemnymi chmurami, siąpił deszcz. W taki dzień, jak ten lepiej było zostać w domu, ale dziewczyna idąca chodnikiem, miała coś ważnego do załatwienia. Kiedy tylko wiatr mocniej zadął, zakryła się szczelniej, długim czarnym płaszczem. Spojrzała w górę, by ocenić za ile, deszcz zacznie mocniej padać. Na jej okulary spadła ciężka kropla. Instynktownie wytarła ją rękawem, a na szkle pojawiła się brudna smuga. Dziewczyna  jęknęła. Jest jak wtedy, pomyślała i wzdrygnęła się mimowolnie, kiedy obrazy zaczęły wypływać na powierzchnię. Na szczęście odgoniła je, kierując swoje myśli na drogę przed sobą. Jej trampki wydawały nieprzyjemny odgłos zasysania w zetknięciu z kałużą. Po kilku minutach nastolatka skręciła w niewielką uliczkę, a po chwili nalazła się przed bramą, jednej z nielicznych w mieście, kamienic. Była duża, utrzymana w stylu architektury secesyjnej. Na rogach znajdowały się ryzality zwieńczone ozdobnymi hełmami. Była też ozdobiona ornamentami. Jej głównymi motywami były stylizowane formy roślinne. Zajmowały one znaczną powierzchnię budowli. Dziewczyna zadarła głowę w górę, by po raz kolejny przeczytać jedną z tabliczek przybitą do muru. DR SURVIVAR - TERAPEUTA, PSYCHOLOG. Westchnęła ciężko, pchnęła mosiężne drzwi, po czym ruszyła starymi, stromymi schodami na górę. Dotarła tam ciężko dysząc i stanęła przed drzwiami mieszkania. Wykonane z mocnego dębowego drewna, wydawały się być nie do wyważenia. Nastolatka nacisnęła dzwonek i rozległo się stłumione „ding dong”, a kiedy ucichło w środku rozległ się odgłos kroków. Drzwi na oścież otworzyła kobieta mniej więcej w wieku pięćdziesięciu kilku lat. Była drobnej postury, ubrana w garsonkę i buty na niewielkim obcasie. Czarne, farbowane włosy związała w wysoki kok. Jej twarz była owalna z lekko zarysowanymi kościami policzkowymi. Siwe brwi i rzęsy chroniły jej duże, jasne, niebieskie oczy, w których czaiły się wesołe ogniki. Na skórze widać było nieliczne zmarszczki, które były efektem długiego przebywania na słońcu i od ciągłego uśmiechania się. Duże, czerwone usta rozciągnęły się w szczerym uśmiechu, gdy kobieta dojrzała kasztanowłosą dziewczynę.
- Witaj. Proszę, wejdź – powiedziała i odsunęła się kawałek, by zrobić dziewczynie miejsce.
- Dzień dobry – odparła nastolatka, wytarła mokre buty o wycieraczkę,  po czym weszła do przedpokoju. Kiedy drzwi się zatrzasnęły, wzdrygnęła się. Ten dźwięk zawsze sprawiał, że dziewczyna zaczynała wpadać w panikę. Odetchnęła głęboko, by choć trochę pozbyć się napięcia, pochyliła się i zdjęła buty. Obróciła się w stronę terapeutki.
- Wejdź tutaj, Katherine – rzekła kobieta i wskazała dłonią na pare czarnych drzwi. – Ja zaraz do Ciebie przyjdę. Jesteś dzisiaj trochę za wcześnie, więc druga osoba nie zdążyła jeszcze wyjść. Dziewczyna na znak, że zrozumiała, skinęła głową, obróciła się i weszła do pomieszczenia. Drzwi się za nią zamknęły, a dziewczyna rozejrzała się po pokoju. Był to gabinet. Urządzony był, jak te wszystkie gabinety w amerykańskich filmach i serialach. Średniej wielkości, pomalowany beżową farbą. We wschodnią ścianę wbudowane było duże okno. Na parapecie stał cały rząd kaktusów różnej wielkości i kształtu. Na północnej ścianie w równych rządkach, oprawione w ramki, wisiały dyplomy, świadectwa ukończenia szkoły i różnych kursów. Właśnie tam stało biurko zabałaganione różnymi papierami, spinaczami do nich, naklejkami i teczkami. Pod ścianą przeciwną stała natomiast duża , oprawiona w czarną skórę sofa. Dwa metry dalej stał fotel wykonany z tego samego materiału. Pomiędzy nimi ustawiony był niewielki stolik do kawy. Nastolatka podeszła do sofy, usiadła podkulając nogi, objęła je rękami i oparła głowę o kolana. Przymknęła oczy, wsłuchując się w bicie swojego serca. Czuła jak łzy zbierają się pod jej powiekami, więc szybko skierowała swój umysł na inne tory. Rodzice wysłali ją na terapię do najlepszej terapeutki w mieście, po tragicznym wypadku szkolnego autobusu, w którym brała udział. Pojazd zderzył się czołowo z wielkim tirem dostawczym. Cała przednia jego część została dosłownie zmiażdżona, a wraz z nią wszyscy, którzy tam siedzieli. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że to opatrzność boska czuwała nad dziewczyną i nie pozwoliła jej usiąść z przodu. Nastolatka za każdym razem wzdrygała się, gdy do jej umysłu przebijała się myśl, że mogła zginąć w tak okrutny sposób. Z wypadku trafiła wprost do szpitala. Tam lekarze stwierdzili „ tylko” pęknięcie kości promieniowej, wstrząs mózgu oraz kilkanaście mniejszych i większych zadrapań oraz siniaków. Ale ten wypadek dokonał więcej spustoszeń. Tylko nie w ciele, lecz w umyśle. Bo dziewczyna widziała od środka tę zmiażdżoną część. I od tej chwili co noc śniły jej się koszmary. To one sprawiły, że nastolatka potrzebowała pomocy. Bo śniło jej się wszystko. Zmiażdżone fotele, ciała koleżanek i kolegów oraz krew. Mnóstwo świeżej, szkarłatnej, gęstej cieczy. Ale ostatnio koszmary się zmieniły. Dlatego Katherine zdecydowała się na spotkanie ze swoją „opiekunką”. Z przemyśleń wyrwał ją zapach świeżo mielonej kawy, który właśnie zaczął unosić się w powietrzu. Dziewczyna podniosła głowę i spojrzała w stronę drzwi. Stała w nich terapeutka, trzymając w dłoni kubek. Kobieta podeszła i wyciągnęła rękę w stronę podopiecznej.
- Dziękuję – rzekła Katherine i sięgnęła po kubek. Otoczyła go dłońmi, a przez skórę poczuła jego gładką, gorącą powierzchnie. Upiła łyk, a po jej ciele rozeszło się przyjemne ciepło. Z ust wyrwało się cichutkie westchnienie, a źrenice zwęziły się jak u kota. Spojrzała z lękiem na terapeutkę. Jej twarz wyrażała zaskoczenie przemieszane z lękiem. Nastolatka zamrugała szybko, po czym przezornie spuściła wzrok. Nagle drewniane panele okazały się bardzo interesujące. Na jej szczęście terapeutka była osobą, która wyznawała zasadę, że jeśli ktoś będzie chciał, to sam jej powie. Nie ma co kogokolwiek ciągnąć za język, jeśli on tego nie chce. Może dlatego była tak dobra w tym, co robi. Kobieta odkaszlnęła i usiadła na fotelu naprzeciw pacjentki.
- Strach przed snami dalej nie pozwala Ci zasnąć? – zapytała, zmieniając temat i zerkając na ciemne worki pod oczami dziewczyny
- Tak, ale nie o tym chciałam dzisiaj porozmawiać – odparła dziewczyna – Te sny. Zmieniły się. No nie do końca się zmieniły.. Teraz po prostu mają ciąg dalszy. I są jeszcze bardziej przerażające – odparła dziewczyna cichym głosem.
- Opowiedz – rzekła kobieta i spojrzała uważnie na podopieczną. Dziewczyna westchnęła. Cały dzień starała się unikać tych obrazów, by nie stracić panowania nad sobą. Otworzyła usta, ale żadne słowo nie zdołało się przez nie przecisnąć. Terapeutka położyła dłoń na kolanie kasztanowłosej.
- Powoli. Nigdzie nam się nie śpieszy – powiedziała. Nastolatka podniosła wzrok. Niebieskie oczy terapeutki, tak jak i jej usta, uśmiechały się przyjaźnie.
- Dobrze – odparła, a po chwili słowa wypłynęły nieprzerwanym strumieniem.
W śnie przebudzam się i czuje panujący wszechobecny chłód. W powietrzu unosi się zapach świeżej krwi. Staram się poruszyć, ale nie czuje mojego odrętwiałego ciała. W końcu udaje mi się odnaleźć moje powieki. Otwieram oczy i marzę tylko o tym, by znów je zamknąć. Ale nie mogę. Zapyta pani dlaczego? Bo widzę coś, co nigdy nie powinno się zdarzyć. Widzę zmiażdżone siedzenia, ciała moich koleżanek i kolegów. Gęsta szkarłatna krew pokrywa wszystko wokół. Podłogę, okna, ściany. Dostrzegam, jak kałuża krwi powoli, lecz nieubłaganie spływa w dół. A gdy po chwili dotyka mojej bezwładnej ręki odzyskuje w niej czucie i umysł rejestruje jej wysoką temperaturę. Wtedy zazwyczaj zaczynałam się budzić, ale teraz następuje ciąg dalszy. Obracam głowę w bok, odwracam wzrok od kawałków ciał, które kiedyś były ludźmi, których znałam i dostrzegam rudowłosą dziewczynę. Jej skóra jest niezdrowo blada, na twarzy odbija się grymas bólu, a na policzkach widać zaschnięte łzy. Nad nią pochyla się postać, ubrana w czarny płaszcz i kapturem zarzucony na głowę. A kiedy odwraca się w moją stronę i dostrzegam jej twarz, krzyk zamiera mi w ustach. Wtedy ona pochyla się nade mną, a ja… otwieram oczy. Leżę we własnym łóżku, całkiem spocona, z bolącym od krzyku gardłem.
Cisza, która po tym wyznaniu zapanowała, była tak gęsta, że można byłoby pokroić ją nożem. Dziewczyna bawiła się pustym już kubkiem po kawie, obracając go w dłoniach. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że łzy płyną ciurkiem po jej policzkach, aż terapeutka podała jej chusteczki. Nastolatka uśmiechnęła się z wdzięcznością, wyciągnęła materiał z plastikowego opakowania i delikatnym ruchem otarła łzy, po czym głośno wydmuchała nos.
- Czy wiesz kto to był? Czy byłabyś w stanie rozpoznać tę osobę, którą widziałaś w autobusie? – zapytała kobieta. Nastolatka jęknęła, gdy przed oczami stanęła jej tamta twarz. Czaszka z pustymi oczodołami, z których wypływała strużka krwawych łez. Pozostałości ust wykrzywione w szyderczym uśmiechu.
- Oczywiście, że bym potrafiła. Nigdy nie zapomnę tej twarzy, bez względu na to, jak bardzo bym tego chciała – odparła.
- Kim była ta postać? – zapytał kobieta jeszcze raz spokojnym, wyważonym głosem.
- Śmierć – odparła dziewczyna, a z jej gardła wydobył się szloch.

***
Był późny wieczór. Dziewczyna siedziała na parapecie w swoim pokoju, przy zgaszonym świetle. Wnętrze oświetlało tylko światło księżyca. Lewa noga dziewczyny zwisała w dół, a  stopa dotykała ziemi. Nastolatka plecami opierała się o ścianę i rysowała w swoim szkicowniku. Były to makabryczne rysunki. Płonące stosy, głowy nabite na pal, ludzie w kałuży własnej krwi i Śmieć. Ta sama postać, którą dziewczyna pamiętała z koszmarów. Nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, światło księżyca zgasło. Kasztanowłosa uniosła głowę znad zeszytu i wyjrzała przez okno. Czarne chmury zebrały się na niebie, przysłaniając księżyc. Drzewa gięły się na wszystkie strony. Wiatr był tak silny, że jesienne kolorowe liście wirowały po ulicy jak szalone. Zobaczyła błysk. Potem drugi. Po chwili do jej uszu dotarły groźne odgłosy nadchodzącej burzy. Na szybie ujrzała drobne krople deszczu, które w miarę upływu czasu robiły się coraz większe i silniejsze. Nim zdążyła się obejrzeć, na ulicy powstały kałuże, które w większości przesłoniły chodnik i ulicę, uniemożliwiając przejście spóźnionym do domu przechodniom. Błyskawice co chwilę rozświetlały niebo. Pomimo to, świat wcale nie był jaśniejszy. Wręcz przeciwnie. Błyski sprawiały, że niebo pogrążało się w jeszcze większej ciemności i coraz głębszej rozpaczy.
Widok ten chwycił nastolatkę za serce i sprawił, że zaparło jej dech w piersi. Odłożyła zeszyt i ołówek, po czym zeskoczyła z parapetu. Podeszła do włącznika światła i nacisnęła, ale ciemność wciąż pozostała ciemnością. Nastolatka zaklęła cicho pod nosem. Nagle coś usłyszała. Podniosła głowę i nastawiła uszu, a dźwięk stał się wyraźniejszy. Powoli stąpając, podeszła do drzwi i uchyliła je. Na dole grał telewizor. Leciała na nim jakaś telenowela. Dziewczyna była w stanie rozróżnić słowa. Słyszała stukanie palców jej siostry o klawiaturę w pokoju obok i chrapanie ich psa. Nastolatka zbladła, a na jej twarz wystąpił wyraz głębokiego zaskoczenia i zadumy. Szybko pokręciła głową, a myśl natychmiast się ukształtowała. To przemęczenie, pomyślała. Chwyciła ręcznik, który zwisał przez oparcie krzesła i ruszyła w stronę łazienki.

***

Kiedy dziewczyna, już wykąpana i przebrana, położyła się do łóżka na zewnątrz wciąż szalała burza. Do snu ukołysały ją grzmoty i szum gałęzi drzew.

3 komentarze:

  1. Zaciekawił mnie opis twojego bloga na Rejestrze, dlatego z ciekawości postanowiłam zajrzeć.
    Bardzo podoba mi się szablon, ponieważ uwielbiam ten rysunek kobiety tańczącej ze śmiercią ;)
    Co do rozdziałów, to masz lekki styl i czyta się szybko i przyjemnie, czasem pojawiają się tylko drobne błędy.
    Podobają mi się Twoje opisy zarówno miejsc, postaci jak i wydarzeń, są szczegółowe i wszystko można sobie dokładnie wyobrazić. Szczególnie w przypadku snów o tym wypadku. Świetnie oddałaś nastrój grozy.
    Zapraszam także do siebie na http://bracia-duszy.blogspot.com
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przez przypadek wpadłam na Twojego bloga i postanowiłam zobaczyć co to za historia.
    zaczęłam czytać pierwsze fragmenty i się zachwyciłam.
    Twoją dojrzałością i wspaniałym tworzeniem.
    lubię historie, które są oparte nie tylko na fan fiction, ale są tworzone z własnej głowy a Twoje wyraźnie widzę takie jest.
    całość historii czyta sie wspaniale.
    podobają mi się opisy sytuacji i uczuć, które sprawiają że czuje się niemal ciarki na ciele.
    to niesamowite gdyż nie każdy autor potrafi tak pisać, by wywołać jakiekolwiek emocje u czytelnika.
    Tobie udało się to pokazać z pełną klasą.
    do tego wspaniały mroczny wystrój, który wyraźnie pasuje do bloga.
    potrafisz niesamowicie zachwycić i chylę przed Tobą czoła.
    widać wyraźnie ciężką prace i pasje bijącą z opowiadania.
    www.niesmiertelna-milosc.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Już widać pierwsze cechy, wyostrzony słuch, jestem bardzo ciekawa co będzie dalej.
    Podobają mi się bardzo twoje opisy, też chciałabym tak umieć, mam z opisami największy problem ;/
    jeżeli masz ochotę zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń