Na
korytarzu liceum Death’s School panował wesoły harmider. Właśnie przed chwilą
zabrzmiał dzwonek, obwieszczający początek przerwy na lunch. Z każdą kolejną sekundą,
na korytarzu robiło się coraz ciaśniej i głośniej. Popularne dziewczyny, na swój
widok biegły w swoją stronę, rzucały się sobie w objęcia, krzyczały lub
piszczały, jak gdyby nie widziały się kilka miesięcy, a nie zaledwie godzinę
temu. Sportowcy stali obok szafek, a na swój widok reagowali inaczej niż dziewczyny.
Łapali się za dłonie, po czym zderzali się barkami. Część uczniów chodziła po
korytarzach, rozprawiając między sobą o różnych, niekoniecznie szkolnych
sprawach. Jeszcze inni bawili się komórkami, albo wysyłali SMSy. Przechodząc
przez szkolny korytarz, czasami można było natknąć się na młodzież, usiłującą
powtórzyć materiał przed zbliżającym się testem. Nikt z nich już nie pamiętał o
wypadku autobusu szkolnego, w którym zginęło ponad trzydzieści osób. A przecież
minęło tylko trochę ponad miesiąc. Ale nie była to zła wola ludzi, którzy
zostali. Tamte okrutne wspomnienia zostały, zatarte przez codzienne problemy, naukę,
spotkania towarzyskie, kłótnie i nowe miłości. I tylko Ci, którzy mieli w tym autobusie kogoś
bliskiego, opłakiwali jego śmierć. Zadawali pytanie, dlaczego to ich (dziecko/przyjaciel/siostra/brat)
musiał/a/o zginąć. Ale w tym nie było niczyjej winy. Nikt nie był w stanie
przewidzieć, że kierowca tira dostanie padaczki na tym odcinku drogi. A to przecież
było Death Falls. Miasteczko liczące 2254 mieszkańców, znajdujące się w
hrabstwie Wilcox. Miasteczko, w którym śmiertelność, była wyższa niż
gdziekolwiek indziej, w całym stanie Alabama.
W
całej szkole było tylko jedno miejsce, gdzie cisza trwała nieprzerwanie, nawet w czasie
długiej przerwy. I tam teraz przebywała wysoka, kasztanowłosa
dziewczyna. Katherina Cat siedziała na podłodze w łazience dla dziewcząt.
Pomieszczenie znajdowało się na parterze. Było stare, zniszczone i rozpadające
się. Umywalki w niektórych miejscach były ukruszone, lustra nad nimi popękane.
Lawendowe płytki odpadały od ścian. Kiedy zaglądało się do malutkiej części,
gdzie znajdowały się ubikacje, pierwszą rzeczą, która rzucała się w oczy, były
zepsute spłuczki i połamane stojaki na papier toaletowy. Szkoła już od
kilkunastu miesięcy miała tę łazienkę wyremontować, ale jak to często bywa,
brakowało na to środków. Zawsze coś było ważniejsze. Uczennice wolały czekać
dłużej w kolejce w łazience na górze, byle tylko nie musieć korzystać z tej. A
jednak Katherinie to nie przeszkadzało. Nienawidziła tłoku i hałasu, i tylko to
jedno pomieszczenie, w całej szkole, chroniło ją przed obłędem. Dziewczyna
przychodziła tutaj nie tylko po to, by załatwić swoje potrzeby, ale także by
móc w spokoju porysować i pomyśleć. Kasztanowłosa kończyła właśnie rysunki,
które zaczęła rysować wczoraj wieczorem. W pewnym momencie rozległ się szept.
Dziewczyna usłyszała go, pomimo słuchawek włożonych w uszy, z których leciała
ostra heavy metalowa muzyka. To
niemożliwe. Jestem tutaj sama, pomyślała dziewczyna. A jednak szept rozległ
się znowu. Teraz nastolatka już nie mogła zrzucić winy na zmęczenie. Po jej
plecach przeszły zimne dreszcze. Zdjęła słuchawki, po czym szybko i gwałtownie,
razem z rysownikiem i ołówkiem, wrzuciła je do torby. Ostrożnie podniosła się z
ziemi i powoli podeszła do drzwi. Szept nasilił się. Dziewczyna delikatnie
uchyliła plastikowe drzwi i wyjrzała na korytarz. Był prawie pusty. Nastolatka
spojrzała na swój zegarek z The Vampire Diares, który dostała na piętnaste urodziny.
Do końca przerwy zostało jeszcze piętnaście minut. Nastolatka zmarszczyła brwi
w zamyśleniu, a pomiędzy nimi pojawiła się pionowa zmarszczka. Katherina zamknęła
oczy i maksymalnie wyostrzyła słuch. Wzdrygnęła się, gdy głos rozbrzmiał koło
jej ucha. Po jej plecach spłynął zimny pot, ale nie odwróciła głowy. Nie mogła
sobie pozwolić, nawet na chwilę dekoncentracji. Po chwili został tylko ten jeden,
obcy głos. Niski, chrapliwy, pasujący bardziej do dorosłego mężczyzny, niż
nastolatka w przedziale wiekowym 16-19 lat. A jednak z każdą kolejną sekundą
głos stawał się coraz bardziej znajomy. Z gardła nastolatki wydobył się jęk,
gdy rozpoznała, do kogo należy. To był Emil Scott. Ten najprzystojniejszy
chłopak w całej szkole, który w dniu wypadku, pomógł jej pozbierać rozrzucone po
podłodze książki. Nastolatka wyczuła, że obok niego nikogo nie ma. Musiał
rozmawiać z kimś przez telefon, bo nie wyglądał na osobę, która mówi do siebie.
Ważniejsze jednak było to CO mówił, a nie do KOGO to mówił.
- Ona
jest dziwna. Znaczy cały czas taka była. Odkąd ją znam, to ciągle siedziała, coś
rysowała w swoim zeszycie, mruczała do siebie pod nosem. Prawie nigdy nie
widziałem, żeby szła gdzieś bez swojej Mp4. A jej oczy? Przerażające… tak
bardzo wampirze. Jak przezywał ją kolega z zajęć? Właśnie tak. Wampir – tutaj
nastąpił krótki, urywany, złośliwy śmiech. Dziewczyna spięła się cała na te
słowa, ale nie uchyliła powiek. – Czuje się taka poszkodowana w tym wypadku,
ale ja też tam byłem. A jednak to nie ważne. Zmieniła się. Obserwuje ją i
dostrzegam tę subtelną różnicę. Wystarczy spojrzeć na jej ruchy. Są mniej
nieporadne. Wydaje się stawać taka jak my. A jednak musimy się upewnić, zanim
zrobimy jakikolwiek ruch w jej stronę. Od tego zależy życie wielu – powiedział
chłopak, po czym umilkł. Katherina czuła się, jakby przez ostatnie pięć minut,
zdążyła wrosnąć w posadzkę. On też tam
był. To zdanie ciągle tłukło się po jej głowie. Teraz wszystko powoli
zaczęło do niej wracać. On też wsiadał do
tego autobusu. A potem, gdy strażacy wyciągali ocalałych, jego już nie
wyciągnęli. A może go po prostu już wtedy nie było w środku? pomyślała
dziewczyna. A jeśli, to skąd on może wiedzieć,
co mi się przydarzyło. A jeśli… nie, to nie jest możliwe, pomyślała
nastolatka i pokręciła przecząco głową. Wtem rozległo się skrzypienie drzwi.
Dziewczyna obróciła się gwałtownie. Po sekundzie poczuła, jak czyjeś ciało, pod
naporem jej siły uderza o ścianę, a z gardła postaci wydobywa się jęk bólu.
Kasztanowłosa przechyliła głowę w bok jak pies i przyjrzała się jej. Był to
chłopak. Rudy z krzywym nosem i mnóstwem piegów. W jego brązowych, brudnych
oczach dostrzegła głębokie zaskoczenie.
- Co
tu robisz? – zapytała dziewczyna, a gdy nie odpowiedział przycisnęła go mocniej
do ściany – Co tu robisz? W łazience dla dziewczyn? – ponowiła pytanie, patrząc
mu w oczy. Chłopak spróbował odwrócić swój wzrok od przeszywającego spojrzenia
dziewczyny. Nastolatka z trudem powstrzymała się od westchnienia. Ludzie zawsze
tak reagowali. Jej oczy były dziwne. Bardzo wampirze.
- On
kazał sprawdzić, czy tu jesteś. Emil. Szukał cię – w końcu odpowiedział
rudzielec i ponownie jęknął, gdy z głuchym łoskotem, upadł na podłogę.
Dziewczyna pochyliła się nad jego uchem.
- Przekaż
mu, żeby sam mnie poszukał. Możesz go ostrzec, że z takimi jak on, lubię bawić
się w chowanego – wyszeptała. - Nikomu nie piśnij ani słowa o tym co zrobiłam,
jasne? Nikt i tak Ci nie uwierzy, a tylko się skompromitujesz w oczach kumpli –
dodała jeszcze i odsunęła się. Chłopak chciał coś jeszcze powiedzieć
dziewczynie, ale ta razem ze swoją torbą, już zdążyła, zniknąć za zakrętem.
***
Noc okryła ziemię czarnym płaszczem. Na niebie nie było ani jednej
gwiazdy. Tylko wielki, jasny Księżyc. Panowała tutaj zbawienna cisza. Ludzie już
pozamykali się w swoich domach, chcąc odpocząć od dnia pełnego hałasu i
problemów. Ulice i chodniki były puste. Od czasu do czasu jakiś pojedynczy samochód przejeżdżał z szumem jezdnią. Katherina Cat wracała właśnie do domu ze spotkania Tajemniczych Rysowników. Zboczyła z bezpiecznej, głównej ulicy, by skręcić w ciemną uliczkę
prowadzącą do osiedla domków jednorodzinnych. Uliczka ta była długa, lecz
wąska. Tworzyła ją przerwa między dwoma budynkami z cegły. Stały tam kontenery,
jakieś stare pudła, rozwalone gazety. Pomiędzy wszystkimi śmieciami,
przeciskały się szczury. Wieczór
był ciepły, jak na tę porę roku. A jednak po chwili, zaczął wiać zimny wiatr i rozrzucać
gazety oraz włosy dziewczyny. Nastolatka była już w połowie drogi, gdy
usłyszała szmer. Wzdrygnęła się i rozejrzała dookoła, ale w tej ciemności
niczego nie była w stanie dostrzec. Przycisnęła torbę mocniej do piersi i przyśpieszyła
kroku, by jak najszybciej znaleźć się w swoim bezpiecznym domu. Podgłośniła piosenkę
w Mp4, by dodać sobie odwagi. Kiedy znajdowała się już prawie na końcu uliczki,
odetchnęła głęboko i przystanęła w miejscu. Wtem poczuła na swoim karku czyjś
zimny oddech. Obróciła się gwałtownie, nabierając powietrza w płuca, by w razie
czego krzyknąć. Otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. Koszmar znów się jej
ukazał. Śmierć wyglądała tak, jak ją zapamiętała. Była może tylko trochę
bardziej zgarbiona, ale to wcale nie sprawiało, że wyglądała mniej
przerażająco. Biała czaszka. Te same puste oczodoły, z których wypływały krwawe
łzy. Zwisające pozostałości ust. Powietrze uleciało z dziewczyny, jak z przekutego
balonu, gdy Śmierć bladą dłonią zakryła jej usta.
- Nie
bój się – przemówiła. – To nie Twój czas. Gdybyś miała zginąć, zabrałabym Cię
już wtedy, w autobusie. Na razie jesteś bezpieczna. Z mojej strony nic Ci nie
grozi. Obiecałam Ci nowe, lepsze życie. I podaruję Ci je już nie długo. Śledzę
Twoje poczynania już od dawna. Na razie lepiej słyszysz i jesteś silniejsza,
ale to jeszcze nie koniec. Przemiana będzie się dokonywać jeszcze bardzo
długo. Pamiętaj, że Cię pilnuje. Nie dziw się niczemu, co Cię spotka, a ja
wrócę do Ciebie i wszystko Ci wyjaśnię, gdy nadejdzie na to pora. Być może sama
wszystko odkryjesz i zrozumiesz. A teraz wracaj do domu. Będę Cię chronić –
rzekła Śmierć i rozpłynęła się w ciemnej mgle. Katherina stała jak skamieniała.
Serce biło jej szybko i nierówno, ślina nie była w stanie przecisnąć się przez
gardło. Kiedy znów rozległ się szmer, obróciła się na pięcie i biegiem rzuciła
się w stronę domu.
***
Zamek
zaskrzypiał cicho, gdy dziewczyna przekręciła w nim klucz. Otworzyła drzwi i
weszła do środka. W progu przywitał ją pies. Była to suczka, labladorka o
wdzięcznym imieniu Chelsea. Ją najtrudniej było przewieźć z Polski, aż tutaj.
Była już stara i schorowana. Łapy odmawiały jej posłuszeństwa, a wzrok coraz
bardziej słabł. Nastolatka pochyliła się i podrapała ją za uchem.
- Co
tam, staruszko? - zapytała, a pies zamachał radośnie ogonem. Dziewczyna wstała
i przeciągnęła się.
- Cześć,
mamo! – krzyknęła, gdy dostrzegła matkę siedzącą, na narożniku przed
telewizorem i oglądającą wiadomości.
-
Hej, Katarzyno – odkrzyknęła, nie odwracając wzroku od szklanego ekranu.
Nastolatka westchnęła. Tylko mama zwracała się do niej jej pełnym, polskim
imieniem – Czy ktoś cię odprowadził? – zapytała z troską matka.
- Jasne, jak zawsze – skłamała dziewczyna bez
mrugnięcia okiem. Przecież nie mogła jej powiedzieć, że nie ma przyjaciół. Była
zbyt nieśmiała, by zagadać, a kolor oczu dodatkowo utrudniał jej relacje z
ludźmi. Gdyby wyznała matce prawdę, najpierw dostałaby karę za to, że wraca
sama do domu, a dopiero potem matka zaczęłaby wypytywać ją dlaczego tak jest.
Katherina wiedziała, że lepiej było, gdy mama nie znała całej prawdy. Dziewczyna
chciała, by rodzicielka widziała w niej szczęśliwą, lubianą i bardzo wygadaną
córeczkę. Bo właśnie taki obraz siebie jej pokazywała.
Katherina zdjęła swoje trampki i ułożyła je w równym
rządku, zaraz obok butów pozostałych członków rodziny. Stanęła w drzwiach
salonu. Było to duże, przestrzenne pomieszczenie. Pierwszym, co rzucało się w
oczy, było ogromne okno i drzwi prowadzące na duży taras. Na równoległej
ścianie, na samym środku wbudowane było okno, które teraz było zasłonięte przez
rolety antywłamaniowe. Na lewo od niego stał regał z książkami. Na środku,
obrócony w stronę północnej ściany, stał beżowy narożnik. Można z niego było
oglądać filmy na dużej plazmie.
Kasztanowłosa podeszła do narożnika i usiadła
obok mamy. Plecami oparła się o jej ramię, a nogi przerzuciła przez jeden z
podłokietników. Mama pogłaskała ją, po czym pocałowała ją w głowę. Jedna dłonią
gładziła córkę po ramieniu. Dziewczyna przymknęła oczy. Znów czuła się, jakby miała
dziesięć lat. Kochana, bezpieczna, bez żadnych problemów. Bez obowiązku podejmowania
trudnych decyzji. Leżała tak kilka minut, a gdy poczuła, że zmęczenie próbuje przejąć kontrolę nad umysłem, przekręciła się w bok i usiadła normalnie. Tym
samym oderwała się od ciepłego ramienia rodzicielki.
- Idę już na górę, mamo. Jestem bardzo zmęczona –
powiedziała Katherina i pocałowała mamę w policzek. – Kocham Cię – szepnęła, po
czym szybko wbiegła schodami na górę. Po kilku sekundach rozległ się trzask
zamykanych drzwi. Mama dziewczyny spojrzała na zegarek. Wskazywał wpół do
dziesiątej. Niepokoi mnie jej zachowanie.
Muszę z nią porozmawiać, pomyślała
Marzena, podnosząc się z kanapy. Zanim zdążyła choćby wejść na schody, w domu
rozległ się krzyk.
Wreszcie znalazłam czas, by przeczytać zaległe rozdziały. Choć dzisiaj nie czuję się najlepiej, ale to szczegół. Na początku muszę Ci zwrócić uwagę na to, że zauważyłam w Twoim opowiadaniu liczne powtórzenia. Troszeczkę to przeszkadza. Natomiast jeśli chodzi o treść to jest ona bardzo ciekawa. Najbardziej podobają mi się opisy, gdyż są dość szczegółowe. Z kolejnymi rozdziałami idzie Ci coraz lepiej. Masz świetny pomysł na opowiadanie i w bardzo dobry sposób go realizujesz.
OdpowiedzUsuńChciałabym jeszcze dodać, że kiedy czytając chyba drugi rozdział zdałam sobie sprawę, że mój szablon z Pierścienia Anioła ładnie pasowałby do Twojego opowiadania.
Bardzo spodobało mi się Twoje opowiadanie i każdy rozdział czytałam w napięciu. Piszesz bardzo ciekawie. Nie lubię wytykać błędów, więc tego nie zrobię ; )). Mogłabyś informować mnie o nowych rozdziałach? Tutaj (zapraszam też do czytania mojego opowiadania; wampiry) desires-peak.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńnie wiem czemu, ale dopiero teraz zauważyłam, że masz napisany 3 rozdział. Zaskoczyłaś mnie, że ten chłopak tez jest tym kimś lub czymś, bo nie wiem czym dokładnie czy kim są ;)
OdpowiedzUsuńwstawiam do linków i jeżeli tylko powiadamiasz o notkach to chętnie skorzystam :)
www.historiahilaryrose.blogspot.com
Przeczytałam wszystko, zaczynając od prologu, który podobał mi się najbardziej. Sam pomysł na stworzenie tak ciekawych istot jak pożeracze dusz zyskał moją sympatię i muszę Ciebie za to pochwalić ; )
OdpowiedzUsuńZaczynając od rozdziału pierwszego - nie spodobało mi się umieszczenie akcji opowiadania w Stanach. Chociaż uwielbiam większość amerykańskich imion to od jakiegoś czasu jestem zwolenniczką polskości. Dowiadujemy się, co prawda, że Kasia czy też Caterihne (czy jak jej tam) przeprowadziła się z Polski. Drażni mnie już ta moda zagranicznych klimatów w opowiadaniach. Tak jakby Polska była mało magiczna i nieatrakcyjna. Nie spodobało mi się także spotkanie z tym przystojnym chłopakiem i konfrontacja z nauczycielką, które były jakby żywcem wyjęte z tych wszystkich amerykańskich filmów o nastolatkach. Duży plus za nagły zwrot akcj jakim był wypadek. Nie spodziewałam się tego. I plus za takie odizolowanie bohaterki, która jest typem samotnika. Po prostu lubię tego typu bohaterów. Zauważyłam, że nadużywasz słów "nastolatka", "kasztanowłosa" i "dziewczyna", unikając imienia bohaterki. Przez to te wyrazy często się powtarzają. Są też drobne literówki, przecinki, zjedzone kropki i brak akapitów :< Ale jest także dobry pomysł (jejku, to opowiadanie ma naprawdę potencjał! chociaż jestem dopiero po prologu i dwóch rozdziałach, a zaraz biorę się za trzeci to muszę to przyznać - żałuję, że nie wpadłam na taki pomysł), podkłady muzyczne (piosenka Comy - genialnie pasowała do treści rozdziału, gorzej już z tą drugą, ale przynajmniej się starasz) oraz tajemnica. Tajemnice są okej, lubię je. No i oczywiście nasza, jeszcze nieco mdła i niezbyt określona pod względem charakteru, bohaterka.
Czytam trzeci rozdział - więcej imienia bohaterki, która jednak nazywa się Katherina (tak, ja i moja pamięć), i bardzo dobrze. Tylko, przepraszam bardzo, po kiego ten filmowy zegarek? Moim zdaniem już zaakcentowałaś fakt, że nasza bohaterka interesuje się wampirami (rysunki, wyzwiska kolegów), więc wzmianka o tym gadżecie jest zbędna, dodaje tylko kiczowatości, wydaje się być wepchana na siłę. Czytam dalej - no proszę, nasza samotniczka, nieśmiała przy przystojnym chłopcu umie w sobie znaleźć siłę, agresję, a nawet jakąś figlarność. Albo to jej nieujawniona do tej pory cecha, albo po prostu spotkanie ze Śmiercią i jej dziwny dar tak na nią podziałały. Bardziej pasowałaby mi ta pierwsza opcja. Nie lubię nagłych zmian w bohaterach pod wpływem dziwnych zdarzeń, które tylko czynią ich bardziej zajebistymi.
Jedziemy dalej - kurde, dziękuję Tobie za przypomnienie mi piosenki Blue Foundation, z czasów gdy jeszcze fascynowałam się sagą 'Zmierzch', a które minęły już jakiś czas temu bezpowrotnie. Bardzo lubię ten utwór, mimo wszystko. Ta Śmierć wydaje mi się być mało demoniczna, a wręcz troskliwa i nie jestem pewna czy taka powinna być, no, ale to twoje opowiadanie i twoja wersja. I nareszcie poznajemy bohaterkę! Tak jak myślałam, jest odludkiem, zamkniętym w sobie.
Urwałaś w takim momencie, no wiesz co! Jest to typowy zabieg, by trzymac czytelnika w niepewności. I się sprawdza.
Podsumowując - no fajnie, fajnie. Niby ma być mrocznie, a jednak jest tak jakoś normalnie. Przystojny chłopak (Emil? Elliot? brawo ja i moja pamięć do imion) strasznie kojarzy mi się z idealnym wampirkiem, a idealnych wampirków nie lubię :< Wiem, że jest kimś więcej, ale jak dla mnie jest sztuczny. Ciekawi mnie, co też Śmierć przygotowała dla naszej Kasi. Oby coś ciekawego.
Bardzo ładny szablon, wiesz? Adres trochę kiczowaty. I uwielbiam twoje imię, droga Olgo! Można wiedzieć, tak nawiasem, jaka to też heavy metalowa piosenka leciała w mp4 Kasi? ; )
I teraz przechodzimy do końcówki, czyli - jak Gloomy prosi o wejście na swojego bloga, ładnie się kłania, zapewnia że z pewnością przeczyta rozdział czwarty i prosi o odwiedziny u siebie. Bardzo ładnie prosi.
Pozdrawiam!
www.przelicz-kosci.blogspot.com
Biorąc pod uwagę ilość rozdziałów u mnie, twój komentarz objętościowo byłby dobrym materiałem na osobne opowiadanie :D Nie wymagam aż takiej długości, ale dziękuję za tą miłą obietnicę.
OdpowiedzUsuńOj, bardzo mi się podoba imię Olga! Nawet moją główną bohaterkę tak nazwałam. Ale to już taka fascynacja - Anastazja, Dymitr, Borys, Olga...
O wiele bardziej podoba mi się ten nowy adres : ) Dobrze pasuje do tematu głównego twojego opowiadania. Jest w nim coś tajemniczego i mrocznego. Zdecydowanie lepszy, no.
Na blogu Dark Evaluation pojawiła się ocena Twojego bloga. Serdecznie zapraszam do zapoznania się z nią. :)
OdpowiedzUsuńhttp://dark-evaluation.blogspot.com/2012/08/79-ocena-bloga-dziecko-mroku.html
/Komentarz informacyjny, do usunięcia po przeczytaniu./
Kiedy będzie obiecywany rozdział? Mam oceniać bloga pomimo braku zapowiedzianego rozdziału? Opuściłaś bloga? Jeśli publikowanie się przeciąga, to wystarczy mi to napisać, bo potem w głowę zachodzę, czy autor bloga wciąż jest zainteresowany oceną, czy może go wcięło na amen.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Informuję, że Moore zdecydowała się na dłuższy urlop od oceniania i została zawieszona w obowiązkach oceniającej. W związku z tym proszę o wybranie nowego kapitana.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko. :)
Dzień dobry! Czy raczej: "Dobry wieczór!"
OdpowiedzUsuńWłasnie pojawiała się świeżutka, jeszcze gorąca, ocena Twojego bloga na www.oceny-legilimens.blogspot.com.
Zapraszam do zapoznania się z nią. W razie wszelkich wątpliwości - służę pomocą.
Kłaniam się,
Leszczyna ;)
Witam. Twój blog nie został oceniony na www.era-krytyki.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPost nr 246
Czekoladowa
Na blogu [miecz-krytyki.blogspot.com] została wystawiona odmowa oceny Twojego bloga.
OdpowiedzUsuń